Wieś Mihaieni.
Jest to mieścina, na której obrzeżach był nasz ośrodek. Od samej wioski dzielił nas kawałek drogi. Ciekawym było, że jest to węgierska miejscowość położona na rumuńskiej ziemi. Były tam jedynie kościoły katolickie (całe dwa na wioskę!) i napisy po węgiersku.
Na ulicy trafiliśmy w sam środek zaciekłych walk. Dwa stada przeganiały się nawzajem głośnym krzykiem. Na pewien czas ruch uliczny został zatrzymany. Oczywiście, liczniejsze stado z prawej wygrało:
A oto sam basen:
Akurat zdjęcie zrobiłam w niedzielę, kiedy było mnóstwo ludzi. Każdego weekendu są tam tłumy-teraz się nie dziwię. Siarka ma wspaniały wpływ na ciało :)
Na zdjęciu widać główny basen, po prawej budynek to jednocześnie przebieralnia, a na górze nasze pokoje. W cieplejszym okresie dostępne są jeszcze 3 większe baseny, jednak teraz, zimą, otwarty jest tylko ten jeden, ponieważ można przejść do niego bezpośrednio z budynku, bez potrzeby chodzenia po mrozie w samym kostiumie.
Na sobotni obiad podano nam potrawę, która wyglądała (i podobno smakowała) podobnie do polskich gołąbków. Przygotowała nam to jedzenie mama naszej organizatorki Simony (koordynatorka Erasmusa Usamv).
A na wieczór, ręcznie obierane przez nasze koleżanki, kartofle nad ogniskiem i bardzo tutaj popularne mici czyli kotlety mięsne, a'la nasze mielone w podłużnej postaci :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz